Udostępnij:

Dziś małe święto – cztery lata temu wypaliłem ostatniego papierosa.
Chciałem uczcić kieliszkiem wina, ale zamiast tego zjadłem batonika. Był pyszny i mam dużo mniejsze wyrzuty sumienia, ze względu na dietę, niż miałbym po winie, tym bardziej, że znając siebie, nie skończyłbym na jednym kieliszku :p

Dzień dziesiąty

Jesień jeszcze nawet nie w pełni, a u mnie już zimnica. Najgorzej odczuwam ją rano – bardzo demotywuje do wyjścia spod cieplutkiej kołdry. Stanu nie poprawia elastyczny czas mojej pracy, przez co drzemię ostatnio więcej razy niż wypada. A obiecałem sobie wstawać wcześnie i jadać śniadania, czego nie robię, a naprawdę powinienem. I chcę nawet! Tyle, że zimno.

O zimie to nawet nie chcę myśleć. Już od paru lat rozmyślam nad zakupem chociażby samych spodni narciarskich – tak, coby mieć się w czym przemieszczać przez miasto. Uwzględniając, że w tym roku po raz pierwszy w życiu zimę będę musiał przeżyć w ubraniach oficjalno – eleganckich, niewykluczone, że w końcu się na to zdobędę. Komuś będzie przeszkadzał kombinezon na spodniach od garnituru? Wątpię, a przynajmniej mi tyłek nie zmarznie. Może.

Dziś wieczorem rozgrzewa mnie kawa z waniliowym mlekiem sojowym i Ben Cohen w Strictly Come Dancing 🙂